Dziś podczas katechezy w szkole średniej komentowaliśmy w kontekście potrzeb człowieka: cielesnych i duchowych fragment wypowiedzi Jezusa:
"Szukajcie wpierw Królestwa Bożego a wszystko inne będzie wam przydane.. ."
Mniejsza o potrzeby człowieka, bo każdy je zna ale najciekawszy był proces określenia samego Królestwa Bożego bo dotyczy on świara duchowego, niewidzialnego a więć nie materialnego. Trudno je uchwycić.
Doszliśmy do wniosku, że Królestwo Boże jest przez człowieka odczuwane w Jego sercu. Serce stanowące centrum duszy jest w stanie odczuwać bliskość lub dalekość Królestwa tak jak potrafi odróżnić radość od wesołkowatości, prawdę od fałszu, miłość od nienawiści, mądrość od głupoty, itd. A więc potrafi określić "odległość" od Królestwa doświadczając tego, co duchowe.
Aby gdziekolwiek wejść, muszę znaleźć drzwi, więc podobnie musi być z wejściem do Królestwa o którym mówił Jezus.
Zatem pytaliśmy się o drzwi w sercu człowieka, które otwierały by raj.
Z pomocą przyszedł nam sam Jezus który powiedział o sobie:
" Ja jestem drogą. ", "Ja jestem bramą ".
I tutaj odnaleźliśmy sedno.
Skoro Jezus jest drogą, drzwiami do Królestwa, to należy GO "zainstalować" - jak każdą bramę i drzwi - by można było wejść do nieba.
Pojawiło się więc pytanie o to jak się to robi. Odpowiedź nasunęła się od razu.
Przyjęcie Jezusa do swojego serca w Komunii Świętej jest niczym innym jak zainstalowaniem sobie w sercu drzwi do Raju. Masz Jezusa, masz "drzwi" do raju.. . Nie masz Jezusa, masz problem.